To był dzień bez rowerów. Podzieliliśmy obowiązki i
wyruszyliśmy w teren. Mniejsza część z nas została w Pinar del Rio realizując
spotkania uprzednio umówione, pozostała "większa połowa" pojechała do Viñales
- zawsze mając na względzie potrzebę realizacji zadań badawczych czyli wywiadów.
Do bojowego zadania pozostającej trójki należało także załatwienie transportu
na dzień kolejny, tak aby móc przemieścić się szybko z Pinar del Rio do Nueva Paz (czyli na skraj Ciénaga de Zapta) ale o tym dalej.
![]() |
Fot. 1. Miasto Viñales (autor W. Doroszewicz) |
Miasto Viñales, niewielkie i pełne turystów, jest bazą
wypadową do zwiedzania najsłynniejszej kubańskiej doliny Viñales, znanej zarówno ze wspaniałych form ukształtowania terenu jakimi są mogoty, jak i podziemnych zjawisk krasowych oraz tradycyjnej uprawy tytoniu. Stąd pochodzi najlepszy tytoń.
Nasza taksówka okazała się chevroletem z 1951 roku. Za 25-kilometrową podróż z Pinar del Rio, przy ogłuszającej muzyce w oczywistym rytmie, zapłaciliśmy tylko po 1 CUC za osobę.
Dlaczego tak tanio? Ano dlatego, że te wszystkie stare samochody, których mnóstwo jest zwłaszcza w Hawanie i na zachód od stolicy (na wschodzie kraju było ich jakby mniej) jeżdżą na ropę, która na czarnym rynku kosztuje podobno 45 centów za litr. W związku z tym odradzamy korzystanie z nowoczesnych samochodów na rzecz tych wszystkich amerykańskich krążowników szos. Czasem rozklekotanych, gasnących przy próbie zatrzymania i z wiecznie otwartymi szybami, a jednak pełnych uroku i... całkiem wygodnych, ze skórzanymi kanapami. Do jednego auta wchodzi sześć osób (z kierowcą), a drzwi tych staruszków (większość pochodzi z lat 50.) należy zamykać ostrożnie i delikatnie, broń Boże trzaskać. Za to można się poczuć jak John Travolta w Grease albo coś w tym stylu.
Nasza taksówka okazała się chevroletem z 1951 roku. Za 25-kilometrową podróż z Pinar del Rio, przy ogłuszającej muzyce w oczywistym rytmie, zapłaciliśmy tylko po 1 CUC za osobę.
![]() |
Fot. 2. Stare samochody - najbardziej popularny widok na Kubie |
Dlaczego tak tanio? Ano dlatego, że te wszystkie stare samochody, których mnóstwo jest zwłaszcza w Hawanie i na zachód od stolicy (na wschodzie kraju było ich jakby mniej) jeżdżą na ropę, która na czarnym rynku kosztuje podobno 45 centów za litr. W związku z tym odradzamy korzystanie z nowoczesnych samochodów na rzecz tych wszystkich amerykańskich krążowników szos. Czasem rozklekotanych, gasnących przy próbie zatrzymania i z wiecznie otwartymi szybami, a jednak pełnych uroku i... całkiem wygodnych, ze skórzanymi kanapami. Do jednego auta wchodzi sześć osób (z kierowcą), a drzwi tych staruszków (większość pochodzi z lat 50.) należy zamykać ostrożnie i delikatnie, broń Boże trzaskać. Za to można się poczuć jak John Travolta w Grease albo coś w tym stylu.
W Viñales przechwycił nas kolejny taksówkarz, za rozsądną
cenę (5 CUC za osobę) proponując kilkugodzinny rajd po najciekawszych obiektach
okolicy. W ten sposób zwiedziliśmy dwie jaskinie (przez jedną z nich – Cueva del Indio – płynie rzeka), zobaczyliśmy pokaz tańca, śpiewu i gaszenia w
spodenkach płonących drewnianych pałek, chyba największe na świecie graffitti
wykonane na boku ogromnej skały, a z tarasu widokowego podziwialiśmy mogoty.
Po
powrocie do Viñales chcieliśmy wysłać kartki do Polski, ale punkt pocztowy
czynny do 17 zamknięto po 16, więc skończyło się na wypisaniu pocztówek,
naklejeniu znaczków.
![]() |
Fot. 4. Cueva del Indio |
Do Pinar wracaliśmy wesołym chevroletem z 1955 roku z
wesołym kierowcą Rolando i .... wszystkim było bardzo przyjemnie.
![]() |
Fot. 5. Każde miejsce jest dobre dla interesującej rozmowy (M.Ś.) |
W tym czasie Kasia, Oscar i Ewelina dokonywali umówionych wizyt.
Naszymi rozmówcami byli Pedro Pablo Oliva - znany malarz i rysownik i NelsonSimon - pisarz i poeta.
Spotkanie z P.P Oliva w jego domu / warsztacie było ważnym
doświadczeniem. Poznaliśmy wspaniałego człowieka, który przeżywa rozterki
intelektualne związane z obserwacją otaczającej go rzeczywistości i przenosi te
wrażenia na płótno i papier. Mieliśmy okazję poznać członków jego rodziny, co
dało możliwość porównań owej percepcji rzeczywistości kubańskiej przez
przedstawicieli różnych pokoleń. Kiedyś hołubiony przez władzę, dziś izolowany.
Przedstawiając Fidela w swoich pracach jako zwykłego człowieka - śmiertelnika -
poruszył temat tabu, niemożliwy w zasadzie do podjęcia przez Kubańczyków w
debacie publicznej z wyłączeniem najwyższych sfer władzy.
Sam dom, ze swoim mnóstwem wspaniałych obrazów, książek (jeszcze rok temu prowadzono tam otwartą bibliotekę) i kolorowym, z ukwieconym patio, zrobił na nas wielkie wrażenie. Spędziliśmy tu ponad cztery emocjonujące godziny.
![]() |
Fot. 6. El Gran Abuelo - najbardziej znane dzieło P. P. Olivy przedstawiające Fidela Castro |
Sam dom, ze swoim mnóstwem wspaniałych obrazów, książek (jeszcze rok temu prowadzono tam otwartą bibliotekę) i kolorowym, z ukwieconym patio, zrobił na nas wielkie wrażenie. Spędziliśmy tu ponad cztery emocjonujące godziny.
![]() |
Fot. 7. Centrum Pinar del Rio (M.Ś.) |
Pozostało nam więc tylko oczekiwać rankiem obiecanej
ciężarówki…
Wieczorem, podczas spotkania z Nelsonem Simonem mieliśmy
okazję porozmawiać o tym co przeżywają dzisiejsi 40-50-latkowie na Kubie. Wielu
z nich, dobrze wykształconych znających realia poza kubańskie, (w tym Nelson)
jest oburzonych i pełnych żalu, że nie dane im było współuczestniczyć w
kierowaniu krajem. Dzisiejsze elity władzy to w większości ludzie po 70 roku
życia, którzy nie dopuszczali przez wiele lat pokolenia urodzonego i
wychowanego w socjalizmie do kierowniczych stanowisk, do debaty na temat
przyszłości kraju.
Czy to się zmieni? Każdy z rozmówców nie potrafił do końca z
przekonaniem odpowiedzieć nam na to pytanie. Wszyscy potwierdzali, że jest to
dobry moment bo ludzie chcą zmian i oczekują ich.
![]() |
Fot. 8. Solenizantka |
Wieczór należał do Moniki, która kończyła tego dnia... 18
lat. Było „Sto lat”, był tort z polską świeczką (trochę się wygięła w transporcie),
były życzenia i smaczna kolacja. W przygotowania włączyli się nasi gospodarze,
zwłaszcza gospodyni – z wykształcenia geograf, która studiowała także w
Hiszpanii.
W ten sposób, osiągając zachodni przylądek naszego szlaku
rowerowego, zakończyliśmy pierwszy etap podróży.
autorzy: W.Osiński, E.Biczyńska
No hay comentarios:
Publicar un comentario