lunes, 28 de enero de 2013

Rozszczelnia się blokada informacyjna


Wyspiarkość Kuby sprzyjała do tej pory polityce izolacjonizmu informacyjnego prowadzonej przez rząd kubański, a blokada wyspy przez USA, potęgowała ją. Współczesne osiągnięcia technologiczne, które są w dyspozycji zwykłego zjadacza chleba, umożliwiają również Kubańczykom przełamywanie istniejących barier. Czarny rynek połączeń internetowych, nielegalny handel kradzionym sygnałem telewizji satelitarnej, wymiana nagrywanych na DVD programów europejskich i północnoamerykańskich są na porządku dziennym w głównych miastach Kuby. 

Rząd Kubański zdaje się być świadom postępującej nielegalnej informatyzacji kraju, pomimo iż dostęp do internetu na Kubie nadal jest poważnym problemem albo wyłącznie marzeniem dla wielu zwykłych obywateli.
Zmiany w prawie migracyjnym dadzą z pewnością początek jeszcze bardziej intensywnej wymianie informacji i przedostawaniu się jeszcze w większej skali niż przedtem urządzeń elektronicznych służących do międzynarodowej komunikacji. Wychodząc na przeciw nieuniknionemu, w ciągu ostatniego tygodnia, rząd kubański uruchomił pełną transmisję (w czasie rzeczywistym) kanału Telesur - nadawanego z Wenezueli oraz ogłosił uruchomienie przepływu danych przez światłowód, który położony na dnie Morza Karaibskiego połączył Kubę z Wenezuelą, co poprawiło (jak twierdzą zewnętrzni analitycy z USA) szybkość transmisji danych wychodzących z Kuby. W ten sposób połączenia internetowe Kuby zostały zróżnicowane i nie są uzależnione wyłącznie od połączeń satelitarnych.
Co to zmieni w świadomości zwykłych obywateli tego kraju?
Z pewnością niewiele, jednakże całemu światu daje Kuba nieśmiałe znaki, że coś się zmienia. A może należy traktować owe działania jako zabiegi wyłącznie polityczne, mające poprawić wizerunek Kuby przed spotkaniem CELAC - Wspólnoty Ameryki Łacińskiej i Karaibów (które właśnie się zakończyło),  w trakcie którego odbył się szczyt UE z krajami członkowskimi tej organizacji? Należy dodać, że Raul Castro jako prezydent Kuby, objął na ten 2013 rok jej przewodnictwo.
A może rzeczywiście powoli zmienia się polityka informacyjna Kuby, ufając przekonaniu że duch rewolucyjny, tak bardzo obecny w tekstach José Martí (którego 160 rocznicę urodzin obchodzi cała Ameryka Łacińska) nie opuścił mieszkańców wyspy.

autor: K.Dembicz

lunes, 14 de enero de 2013

Dokąd mogą podróżować Kubańczycy bez wizy?


autor: K.Dembicz

Dokąd mogą podróżować Kubańczycy bez wizy?
Takie pytanie zadaje sobie, zapewne od kilku tygodni, tysiące obywateli Kuby mających nadzieję na podróż, często pierwszą w swoim życiu.
Dwu milionowa diaspora kubańska na świecie gwarantuje części z nich sfinansowanie kosztownego transportu i opiekę w pierwszych miesiącach pobytu za granicą. Jednak wielu marzy o wyjeździe, żeby móc zarobić aby poprawić sytuację ekonomiczną swoich najbliższych w kraju i przekonać się jak się żyje gdzie indziej.

Reforma migracyjna, która weszła w życie w dniu dzisiejszym (14 stycznia 2013) gwarantuje teoretycznie możliwość takiego wyjazdu. Otwierając drzwi Kubańczykom w kraju jak i tym na obczyźnie.

Co takiego zmieni się od dzisiaj?

1. Reforma znosi  kosztowne pozwolenia na wyjazd, o które ubiegali się obligatoryjnie obywatele Kuby oraz potrzebę przedstawienia zaproszenia,

2. Kubańczycy aby wyjechać z kraju będą musieli być w posiadaniu ważnego paszportu i wizy kraju przyjmującego,

3. Wydłuża się możliwość pobytu za granicą obywateli kubańskich z 11 do 24  miesięcy (do tej pory pozostanie na pobyt dłuższy niż 11 miesięcy bez pozwolenia równał się z nielegalną emigracją),

4. Znosi się opłaty do których zobligowani byli obywatele Kuby przebywający za granicą jeśli chcieli utrzymać swój prawny status na wyspie,

5. Zezwala się na wyjazd osobom nieletnim po uprzedniej zgodzie opiekunów, na czas do 24 miesięcy,

6. Kubańczycy mieszkający za granicą będą mieli możliwość wjazdu do kraju posługując się kubańskim paszportem, i będą mogli przebywać w nim do 90 dni. Ci którzy mają pozwolenie na zamieszkanie za granicą, będą mogli przebywać w kraju do 180 dni.

7. Normalizuje się wjazd tych Kubańczyków, którzy do tej pory nie mieli prawa wjazdu, czyli tych którzy nielegalnie opuścili kraj po 1994 roku (kiedy weszły w życie porozumienia  migracyjne między USA a Kubą) ale pod warunkiem że przebywali dłużej poza Kubą niż 8 lat,

8. Ten ostatni warunek nie dotyczy osób, które opuściły kraj mając mniej niż 16 lat,

9. Zakaz wjazdu na Kubę utrzymuje się dla tych wszystkich, którzy wyjechali przez Bazę w Guantanamo,

10. Nie mogą wyjeżdżać z kraju wszystkie te osoby, które odbywają służbę wojskową lub jej jeszcze nie odbyły,

11. Repatriacji do kraju podlegają osoby, które z przyczyn humanitarnych muszą odwiedzić Kubę i dzieci poniżej 16 roku życia.



Pomimo tych ułatwień, grupą która będzie musiała otrzymać zezwolenie na wyjazd są osoby reprezentujące szczególnie ważne zawody dla gospodarki Kuby, wojskowi, sportowcy i działacze sportowi. Dokładna lista zawodów nie została jeszcze opublikowana chociaż rząd Kuby zapowiedział, że nie ma na niej lekarzy.



Czy sytuacja na Kubie będzie przypominać ekwadorski exodus sprzed kilku lat, a najbardziej popularnym dowcipem będzie powiedzenie 'ostatni gasi światło?' [el ultimo apaga a lus]. Raczej nie. Powodów jest wiele. Rząd kubański nadal rezerwuje sobie prawo do wstrzymania na granicy wyjazdu osoby, która podlega artykułwi nr 25 Prawa Migracyjnego, jednocześnie gwarantuje sobie prawo kontroli wyjazdów poprzez wydawanie paszportów (wyjazd zagwarantowany mają posiadacze aktualnych dokumentów). Hamulcem mogą być również: wysoki koszt uzyskania paszportu (100 CUC czyli nieco ponad 100 USD), koszty wizy i wysokie koszty podróży (przeciętny Kubańczyk zarabia 25 USD). 
Trzeba dodać iż na Kubie wiele jest osób przekonanych o słuszności rewolucji i chcących zmieniać na lepsze dla przyszłych pokoleń dzisiejszą Kubę. Wielu Kubańczyków pozostało w kraju bądź wraca na Kubę pomimo możliwości stałego zamieszkania w Hiszpanii, USA czy innym zakątku świata. Powód: trudność w zaadoptowaniu się do zachodniego stylu życia i przyzwyczajenie się do życia w ramionach opiekuńczego państwa. Czego najlepszym przykładem lubiana przez wielu bloggerka Yoani Sánchez.

Z pewnością narażone na falę kubańskiej emigracji będą kraje, które nie wymagają od Kubańczyków wizy a ich bliskość geograficzna i kulturowa zapewni obywatelom Kuby możliwość przetrwania. Do takich państw zaliczają się Dominika, Ekwador, Granada, Haiti, St. Cristopher and Nevis, St. Lucia i St. Vincent i Grenadyny.



Na świecie jest jeszcze kilkanaście krajów do których Kubańczycy mogą wjeżdżać bez wizy:

Białoruś, Czarnogóra, Rosja, Serbia, Kambodża, Gruzja, Kirgistan, Laos, Malezja, Malediwy, Mongolia, Singapur, Timor Wschodni, Indonezja, Botswana, Gwinea, Kenia i Namibia a także Seszele i Togo (pobyt do 7 dni).


Na razie trudno powiedzieć jaki będzie scenariusz rozwoju wypadków. Można się spodziewać, że gwałtowna fala emigracji, która dotknie Kubę w 2013 roku będzie mogła liczyć 150 tysięcy osób. Pytanie czy będzie to emigracja stała czy tak jak liczą władze Kuby czasowa o charakterze zarobkowym.

art. 25 mówi co następuje:
Artículo 25: Toda persona que se encuentre en el territorio nacional, no puede salir del país mientras se encuentre comprendida en alguno de los supuestos siguientes:
a) Estar sujeto a proceso penal, siempre que haya sido dispuesto por las autoridades correspondientes. 

b) Tener pendiente el cumplimiento de una sanción penal o medida de seguridad, excepto en los casos que se autorice de forma expresa por el tribunal.
c) Encontrarse sujeto al cumplimiento de las disposiciones sobre la prestación del Servicio Militar.
d) Cuando razones de Defensa y Seguridad Nacional así lo aconsejen.
e) Tengan obligaciones con el Estado cubano o responsabilidad civil, siempre que hayan sido dispuestas expresamente por las autoridades correspondientes.
f) Carecer de la autorización establecida, en virtud de las normas dirigidas a preservar la fuerza de trabajo calificada para el desarrollo económico, social y científico técnico del país, así como para la seguridad y protección de la información oficial.
g) Los menores de edad o incapaces, a quienes les sea revocada la autorización de los padres o representantes legales, formalizada ante Notario Público.

h) Cuando por otras razones de interés público, lo determinen las autoridades facultadas.
i) Incumpla los requisitos exigidos en la Ley de Migración, su Reglamento y en las disposiciones complementarias para salir del país”.
 

źródło http://www.granma.cu/LEY-DE-MIGRACION.pdf  

domingo, 13 de enero de 2013

"Dzienniki rowerowe" cz.16 ostatnia, 8-9 kwietnia 2012 (z Boca de Jaruco do Hawany i dzień w Hawanie)


autor W.Osiński i K.Dembicz


Jakoś niepostrzeżenie zrobiły nam się święta. Na Kubie – w odróżnieniu od innych krajów Ameryki Łacińskiej, np. Peru, Meksyku czy Kostaryki – zupełnie ich nie czuć i nie widać. Wielu mieszkańców wyspy to ateiści a nawet ci wierzący nie przywiązują większej wagi do wielkanocnych tradycji. Wizyta Jana Pawła II jak i Benedykta XVI z pewnością umocniły katolicyzm na wyspie, jednakże wydaje się, że w tym przypadku panuje tu wyższość Świąt  Bożego Narodzenia nad Świętami Wielkiej Nocy.

My spróbowaliśmy wnieść trochę polskości do kubańskiego domu Haydee - naszej gospodyni. Pomysł podzielenia się jajkiem (których na szczęście w chwili obecnej  nie brakuje na Kubie, ale nie zawsze tak jest) wzbudził entuzjazm i furorę.

Wielkanocna niedziela była naszym ostatnim dniem wspólnej rowerowej trasy badawczej. Z Boca de Jaruco do Hawany zostało około 50 km,
Fot. 1, W kierunku Hawany (autor Z.Malanowska)

które dały nam się we znaki – znowu było sporo podjazdów, a właściwie jeden, ale niemiłosiernie długi. W ramach regeneracji zahaczyliśmy o plażę. Już nie turystyczną, z hotelami nad brzegiem morza i wypożyczalnią żaglówek, tylko prawdziwie kubańską. 

Fot.2. Playas del Este (autor: W.Osiñski)
Plaża całkiem przyzwoita z kilkoma stoiskami z tanim jedzeniem i piciem (m.in. granizado, czyli drobno posiekany lód zalany syropem o żądanym smaku – pyszne i orzeźwiające), kołysała się w rytm płynącej z głośników muzyki reggeaton.

Fot.3. Granizado (Z.M.)


 Porządku na niej pilnowali dwaj policjanci oraz ratownik, który na serio przykładał się do roboty, każąc nam przestawić zaparkowane rowery, bo zasłaniały mu widok na wodę i kopiących się w niej ludzi.












W miarę zbliżania się do Hawany czuliśmy, że zbliża się też kres naszej wspólnej rowerowej przygody. Oscar wracał do Kostaryki, a Kasia i Wojtek do Polski. Pozostała czwórka natomiast miała przed sobą jeszcze tydzień, który planowaliśmy spędzić na wschodzie wyspy, ale już bez rowerów. Wjeżdżając do Hawany, udało nam się drugi raz na Kubie zobaczyć pociąg. 
Fot.4. Wjazd pociagu do Hawany

Jechał wolno, majestatycznie, jakby ze świadomością stanowienia elity transportu. A tak serio, to każdy nam odradzał transfer pociągami, bo jeżdżą jak chcą, ale przede wszystkim wolno i potrafią stanąć w szczerym polu, a obsługa nie potrafi podać przyczyny postoju. Chociaż trzeba dodać, że Kuba była pierwszym krajem latynoamerykańskim, który uruchomił połączenia kolejowe służące początkowo transportowi towarowemu. Pierwsza linia, ukończona w 1837 roku, połączyła Hawanę z Bejucal. Aktualny tabor kolejowy Kuby w niektórych przypadkach, z pewnością pamięta czasy początku niepodległości wyspy czyli początku XX wieku.
Fot. 5. Ostatnie zdjęcie z rowerami (Z.M.)


Po dojechaniu do Hawany i rozlokowaniu się w naszej casa particular, czekała nas obfita i niestety pożegnalna kolacja a la cubana a wieczorem zasłużony wypoczynek i przygotowania do powrotu.

Następnego dnia mieliśmy do załatwienia jeszcze jedną ważną sprawę. Uzgodniliśmy przed wyjazdem z Polski jeszcze, iż trzy rowery zostawimy w darze Uniwersytetowi Hawańskiemu. W tym celu wybraliśmy się na Kampus Universidad de La Habana. 
Fot.6. Universidad de la Habana (M.Ś.)

Jego stara część pomimo, że jest niewielka, prezentuje się okazale. Główny dziedziniec ocieniony wielkimi drzewami otaczają monumentalne budynki ze wspaniałymi kolumnami i również zachęcającymi do odpoczynku wewnętrznymi chłodnymi patiami. Przechadzając się po uczelnianych korytarzach, przez otwarte drzwi zauważyliśmy, że kubańscy studenci nadążają za światowymi trendami i korzystają na zajęciach z laptopów. Może nie gremialnie i nie przy użyciu najnowszych modeli, ale około 5 na 30 studentów robiło notatki w komputerach. 

Fot.7. Jedno z pism z podziękowaniem za darowanie rowerów
Po podpisaniu „rowerowej” umowy z Prorektorem (trzy bicykle zostały przeznaczone na nagrody w ogólnokubańskich konkursach naukowych dla studentów) pojechaliśmy na lody do słynnej Copelia i... zawiedliśmy się. Do wyboru były tylko trzy smaki – almendra, wanilia i kakao. Wszystkie jakoś podobne w smaku, za to dwie kulki z syropem migdałowym kosztowały ponad 2 CUC, czyli drogo, jak na Kubę. W każdym razie stosunek jakości do ceny był niekorzystny. Kilka stolików wokół było zajętych przez zagranicznych turystów. Już lepiej kupić w zwykłym sklepie kilka pojemników po około 0,5 kg (1 CUC za sztukę), zmieszać i efekt będzie znacznie lepszy. 

Fot. 8. Cocotaxi (M.Ś.)
Do naszej casa particular mieszczącej się w dzielnicy Vedado postanowiliśmy wrócić naokoło – przez Malecon i Starą Hawanę, używając pozostałych rowerów a także cocotaxi (po 1 CUC za osobę), czyli trójkołowym motorkiem z budką w kształcie kokosa. Innym rodzajem transportu jest bici taxi, czyli coś w rodzaju znanej w Polsce rikszy. 
Fot. 9. Bicitaxi w Hawanie (M.S.)
Tylko że u nas rowerzysta siedzi za pasażerami, a w wersji kubańskiej pedałuje z przodu.
Na Maleconie nagle zrobiło się dziwnie pusto, a po kilka sekundach zaczęli do nas machać policjanci na motorach. Czyżby w kraju, gdzie nikt się nie krępuje wypić piwko albo drinka przed wejściem za kierownicę, mielibyśmy zapłacić mandat za wiezienie kolegi na bagażniku? Na szczęście nie. To była tylko kolumna aut rządowych. Ktoś przysięgał nawet, że widział rękę prezydenta Raula Castro....

DZIĘKUJEMY

domingo, 6 de enero de 2013

"Dzienniki rowerowe" cz.15, 7 kwietnia 2012 (z Matanzas do Boca de Jaruco)


autor: W. Osiński i K. Dembicz
Tam, gdzie wymienia się pieniądze, prawie zawsze są kolejki. Przynajmniej na Kubie. Nie jakieś monstrualne na 100 metrów, ale wystarczy taka na dziesięć osób, żeby mieć z głowy co najmniej pół godziny. Chociaż to też zależy od szczęścia i... skrupulatności pani lub pana w okienku. My w czasie naszej podróży wymienialiśmy pieniądze głównie w casa de cambio, czyli Cadeca. Czasem trzeba było mieć ze sobą paszport, czasem nie. Natomiast nie warto zabierać ze sobą banknotów naddartych lub z jakimiś dopiskami (cyferki, literki dodane długopisem) – nie wymieniają ich, tylko odsyłają do banku, żeby tam zastąpić je innymi. Nie próbowaliśmy takich operacji, ale przy jednej wymianie (dobrych) banknotów w banku urzędniczka spisywała numer każdego z nich. Nie trzeba dodawać, ile to trwało... 
Fot. 1. Valle de Yumurí  (autor W.Doroszewicz)



Po zaopatrzeniu się w porcję świeżutkich CUC udaliśmy się w kierunku Doliny Yumurí, zdążając już w kierunku Hawany. Kilka dni miejskich klimatów spowodowało, że ponowny widok zielonej planszy drzew i traw sprawił nam dużą przyjemność. 




Fot. 2. Valle de Yumurí (W.D.)
Jazda lokalną, czasami asfaltową drogą, również była miłą odmianą od pustych, ale nudnych autostrad. Ludzie patrzyli na nas z ciekawością, do której już przywykliśmy. Podczas całej naszej wędrówki nie spotkaliśmy ani jednej grupy cyklistów podobnej do naszej, jeśli już były to grupy sportowców bądź obcokrajowców na miejscowych rowerach. W ogóle Kubańczycy bardzo się dziwili, że chce nam się tak pedałować.

Na wyspie rower jest pojazdem biednych i służy tylko do przemieszczania się i transportu. Rowery też w większości są bardzo stare, podobne do znanych u nas z okresu socjalizmu ukrain. Ciekawostką jest podpórka, która u nas jest pojedynczą boczną nóżką, a w kubańskich bicyklach ma kształt trapezu obustronnie przykręconego śrubami na osi tylnego koła i w czasie jazdy odchylana do tyłu. Dzięki temu rower w czasie postoju pozostaje w pozycji pionowej, a nie jak nasze pojazdy – w skośnej.



Zresztą tutaj rower kojarzy się z Periodo Especial (lata 1990-1995) kiedy Kuba odcięta od dostaw ropy naftowej ratowała się importem rowerów z Chin, które zalały lokalne drogi i miały za zadanie podtrzymać komunikację na wyspie. Jeszcze w latach 70. rowery pielęgnowane były jak stare chevrolety, miały przywiązane lisie ogonki do kierownicy, mnóstwo lusterek i świateł oraz innych gadżetów.


Fot. 3. Palmy królewskie w Valle de Yumurí (W.D)

Fot.4. Uprawa ananasa, Valle de Yumurí (W.D.)

Valle de Yumuri oprócz przepięknych krajobrazów jest żyzną doliną wykorzystywaną do uprawy owocowo- warzywnej a także hodowli bydła. W dolinie znajdują się niewielkie wsie i miasteczka,  ale i niesamowicie elegancki albo nawet luksusowy (przynajmniej z zewnątrz) jak na Kubę, otoczony lasem palm królewskich, ośrodek Kościoła Baptystów. W każdej miejscowości przez którą przejeżdżaliśmy, otwartą świątynią była świątynia Baptystów.

Fot. 5. Los nenes, nasiona uzywane do wyrobu koralikow, kolczyków, etc. (W.D.) 
Fot. 6. Osrodek Baptystów w Valle de Yumurí (W.Osinski)
Fot. 7. Wjazd do osrodka Baptystów w Valle de Yumurí (K.Dembiczi)
W Las Brisas zatrzymaliśmy się na chwilę w lokalu kategorii III na bułki z twarogiem (po 1 pesi nacional) i refresco (czyli miejscowa oranżada), potem w Playas de Jibacoa 


Fot. 8 i  9. Playas de Jibacoa i przepiekna droga wzdluz wybrzeza

szybka kąpiel (niestety już po kilkunastu metrach zaczynały się skały) i wieczorem po 62 kilometrach dojechaliśmy do Boca de Jaruco. 
Fot. 10. Ujscie rzeki Jaruco w Boca de Jaruco. Widok z casa rosada (W.D)


Tam trafiła nam się kwatera prezydencka w stylu argentyńskim – casa rosada. Trafiliśmy akurat na urodziny dziedzica, więc jego matka i gospodyni casy była pochłonięta organizacją przyjęcia. Gospodarstwo w ogóle było kolorowe – różowy dom, rudy kot i dwa biało-fioletowe psy. Okazało się, że to plamy z gencjany. Sam dom wybudowany został na początku XX wieku w stylu Art Nouveau z pięknym barem na powietrzu przy, niestety pustym, basenie, i pozostawiony dalekiej rodzinie pod opiekę. Sami właściciele jak wielu Kubańczyków wyjechało do USA i zasiliło rzeszę 1,5 mln diaspory kubańskiej w Stanach Zjednoczonych.
Fot. 11. Obraz z naszego pokoju przedstawiajacy krajobraz Boca de Jatuco

Fot. 12. Lokalna przystan rybacka w Boca de Jatuco (W.D)
 Tym razem znów wieczór upłynął nam, bardzo przyjemnie, na rozmowach o trudach życia i marzeniach Kubańczyków. Głównym marzeniem naszej rozmówczyni było zebranie odpowiedniej sumy pieniędzy żeby móc odrestaurować różowy dom w Boca de Jaruco.